Kącik mola

#5. Jeszcze jeden świt

Jeszcze jeden świt

Sebastian. Imię prześladujące ją po nocach. Gazeciarz, nudziarz i plebs. Przez ten krótki czas wydała mu się czysta i promienna niczym słońce.

– Dlaczego?

Patrzył na nią z wyrzutem. Chciała go odepchnąć, ale chwycił ja za ręce. Nie udało jej się.

-Dlaczego? – powtórzył pytanie.

Po chwili zaczęła płakać, a po jej policzkach spływały gorzkie łzy bólu i cierpienia. Nie wytrzymała.

– Boże, ja nigdy nie płaczę!

Głośny szloch wydobywał się z jej piersi. Coś dziwnego zaczynało się z nią dziać. Była modelka leżała na trawie, brudna i zaniedbana. Wtedy on zrobił coś nieprzewidywalnego. Zaczął głaskać ją po włosach. Zszedł z niej, ale nie przestawał jej uspokajać.

-Co ty robisz? – powiedziała do niego z pretensjami.

Pozwalała się dotykać prostakowi z plebsu. Najlepsze było to, że ona też stała się jak wszyscy. Nie miała ubrań, majątku ani dachu nad głową.

– Idź sobie! – powiedziała gwałtownie się podnosząc z trawy.

Chciała zachować, chociaż resztki swojej godności. Nie chciała upaść aż tak nisko.

– W porządku – powiedział spokojnie.

To była cała jego reakcja, na to jak go potraktowała.

-Czego się gapisz?

Czuła, że jego wzrok ciągle jest na niej skupiony.

– Była gwiazda, co?

To nie była złośliwość. Rozpoczynał właśnie serię swoich pytań, na które nie zamierzała mu odpowiadać. Jak na osobę prostą był imponująco mądry. Przez chwilę zaczęła żałować, że nie trafiła na kogoś głupszego.

-Bo, co? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

Nie zamierzała niczego mu ułatwiać. Nie podobał jej się ten dziwny typ, który wyraźnie ją śledził.

– Nie powinnaś być teraz na wybiegu?

Zadał jej kolejne pytanie. Właśnie tego się obawiała. Potrzebowała spokoju, a on jej niczego nie ułatwiał.

– Nie twój interes – odburknęła i zaczęła iść szybko do przodu.

Nie uszła jednak daleko, ponieważ zdała sobie sprawę, że to nie ma sensu. Zatrzymała się i zamarła. Czuła, że chłopak dalej tam stoi i na nią patrzy, jak opuszcza głowę w dół. Wbiła swój wzrok w zieloną trawę, pod jej stopami.

– Nie mam domu… – powiedziała cicho i zaczęła płakać.

Była rozdarta. Z jednej strony liczyła na to, że jej nie usłyszy, ale z drugiej miała nadzieję, że może jednak tak się nie stanie. Po chili usłyszała za sobą kroki. Poczuła jak czyjaś ciepła ręka spoczęła na jej ramieniu. Spod tej jego obcej obecności coś ja tchnęło.

– Ja już nie mam niczegokolejny szloch wydobył się z jej piersi.

-Dlaczego? – zapytał po raz ostatni.

Słowa zaczęły same z niej wypływać. Powiedziała mu o wszystkim, co ją do tej pory spotkało. O karierze modelki, o upokorzeniu i dziennikarzach, którzy zniszczyli jej życie. Mówiła szybko. To było jak bełkot, ale on go wysłuchał i mimo tego, zrozumiał jej słowa. Był dla niej zupełnie obcy, ale w głębi duszy czuła, że może mu ufać. To był moment, kiedy zrozumiała, co znaczy to słowo. Nigdy go nie używała. W świecie gwiazd nikt nie wiedział o jego istnieniu. W końcu zaczęła cokolwiek czuć.

– Możesz pomieszkać u mnie – zaproponował w pewnym momencie. – Może nie jestem bogaczem, ale mam to, czego mi potrzeba – patrzył na jej zszokowaną minę. – Zresztą zrobisz jak zechcesz.

No i zaczął się oddalać. Po chwili coś kazało jej go zatrzymać.

– Stój! Idę z tobą.

Uśmiechnął się żartobliwie. Już wcześniej wyczuł, że tak zareaguje.

****

Po paru minutach zatrzymali się przed małym, seledynowym domkiem. Dach był czarny, tak samo jak wejściowe drzwi. Przez chwilę się zawahała. Na co dzień nie miała takich widoków. Weszli do środka. Znajdowała się tu niewielka łazienka, kuchnia oraz sypialnia. Nie było dużej szafy i plazmy, tylko mały telewizor i radio. Nie pachniało luksusowymi meblami, tylko inaczej, na swój sposób.

– Zapomniałem się przedstawić, Sebastian – podał jej rękę.

Uścisnęła ją niechętnie. Następnie pokazał jej sypialnię. Tak się nazywało to miejsce i taka była jego funkcja. Mieściło się tu jedynie łóżko, mała szafka i większa na ubrania.

– Rozgość się! Łazienka jest zaraz obok. Przyniosę świeże ręczniki.

Wyszedł, a ona nawet nie ruszyła się z miejsca.

– Masz zamiar cały dzień tak stać, czy coś z tym zrobisz?

Podskoczyła. Te ściany widocznie miały oczy.

– Nie…Zrobię coś…Coś na pewno…

Usłyszała jego śmiech w sąsiednim pomieszczeniu.

– Nie krępuj się. Czuj się jakbyś miała tu zostać na dłużej.

To zabrzmiało dla niej jak dogryzanie. Wiedział, ze została tu uziemiona, a mimo to stroił sobie z niej żarty.

– Prostak – odburknęła i szczelnie zakryła się pościelą.

Na razie nie zamierzała nic z tym zrobić. Została zepchnięta w głęboki dół, więc nie potrzebowała już niczego. Przed oczami miała ciemność. Nikogo nie widziała i nie musiała na nikogo patrzeć. Osiągnęła swój idealny stan sprzed wyrzucenia na bruk.

***

– Pobudka śpiąca królewno!

Sebastian odsłonił zasłony i zrzucił z niej pościel. Nie ruszała się, tylko słała w jego stronę niewyraźne przekleństwa.

– Obudź się! – wykrzyknął jej to gdzieś w pobliżu prawego ucha.

-Co się drzesz?! – podniosła się z wrzaskiem.

Czarne, splątane włosy wpadały jej do oczu i ust.

– Czas drzemki minął. Wstań.

Po pierwszym razie zrozumiała, że jak nie spełni polecenia to nie da jej świętego spokoju, którego tak teraz potrzebowała. Poszli do kuchni, gdzie czekały już zrobione kanapki.

– Wolę płatki – powiedziała złośliwie, żeby złamań jego wieczną łagodność, ale nie udało się.

– W takim razie będziesz musiała zjeść kanapki. Chyba, że chcesz umrzeć w głodu.

Spojrzała na niego. W ogóle nie przejął się tym, co powiedziała.

– Zawsze dbałam o sylwetkę – powiedziała smutno.

– Zwykłe dziewczyny jedzą wszystko.

– Nie chcę.

Popatrzył na nią.

– Ja już skończyłem swoje śniadanie. Teraz musisz sobie radzić sama. Lecę do pracy. Do zobaczenia.

– Do rozdawania gazet? – zapytała z sarkazmem.

Nie odpowiedział jej. Wyszedł bez słowa. Została sama przy talerzu wypełnionym kolorowymi kanapkami. Patrzyła na nie ze wstrętem. Jej brzuch odezwał się żałośnie, domagając się domagając się porcji jedzenia. Siedziała przez chwile w milczeniu na drewnianym krześle, po czym sięgnęła po jedną z kanapek. Po chwili jednak zmieniła zdanie i odłożyła ją na swoje miejsce. Wróciła do sypialni, aby znowu zasnąć i móc oderwać się od rzeczywistości.

Późnym popołudniem wrócił Sebastian.

– Vanessa?

Nikt nie odpowiadał, więc przemierzył wszystkie pomieszczenia aż trafił na zakopanego pod pościelą człowieczka.

– Dobrze cię znowu widzieć.

Westchnął i udał się w stronę kuchni. Tam zobaczył nietknięte kanapki. Był wyrozumiały, więc przyjął mężnie ten fakt.

Gorsze było to, że kolejne dni wyglądały dokładnie jak ten pierwszy. Nie ruszała się. Nie wychodziła z pokoju. Za oknem toczyły się cudowne, słoneczne dni, ale ona już wybrała swój własny styl życia.

– Natychmiast wstań.

Powiedział Sebastian po kilku dniach. Jego głos po raz pierwszy nie był łagodny. Był zły.

– Nie mam zamiaru dłużej na ciebie patrzeć. Jesteś żałosna.

Te słowa ją dotknęły. Zawsze słyszała od wszystkich, że jest piękna i wyjątkowa. Nigdy natomiast nie usłyszała słowa ,,żałosna”.

– Masz do wyboru dwa wyjścia: albo się wyprowadzisz albo ruszysz swój królewski tyłek i zaczniesz robić coś pożytecznego. Liczę do trzech, a jak powiem trzy ciebie ma tutaj nie być. Raz…

Rozpoczął odliczanie. Nie żartował. Musiała dokonać wyboru, a on był oczywisty. Nie chciała z powrotem trafić na ulicę.

– Dwa…

Zaczęła robić się niespokojna. Chciał ją wyrzucić, a ona nie mogła mu na to pozwolić.

– Trzy…

Na słowo ,,trzy” wyszła spod pościeli i stanęła na nogi.

– Ubierz się, bo wyglądasz okropnie. Powinnaś znaleźć coś w pierwszej szufladzie.

Poszedł sobie. To było wszystko, co miał jej na razie do powiedzenia. Czuła, że już jej nie znosi, a wszyscy zawsze ją kochali.

– Czekam w kuchni. Pospiesz się!

Wzięła się pospiesznie w garść i otworzyła wskazaną przez niego półkę. Były tam jakieś brzydkie ubrania. Wyciągnęła czarne getry i granatowy podkoszulek. Ściągnęła spoconą i znoszoną sukienkę z najnowszej kolekcji. Wyglądała strasznie. W tym momencie nikt by nie powiedział, że kosztowała ponad 500 złotych. Zanim się przebrała poszła do łazienki wziąć kąpiel, po to żeby nowe ubranie nie śmierdziało i nie przykleiło się do jej ciała.

Łazienka nie była piękna. Znajdował się tu tylko prysznic, jakby właściciel tego domu nie znał pojęcia ,,wanna”. Rozebrała się pospiesznie i odkręciła kurek z ciepłą wodą. Nie myła się przez tydzień, więc woda stała się dla niej obca. Gdy skończyła, zajęła się jeszcze włosami. Było ciężko. Większość kołtunów była nie do rozczesana. Zaklęła w myślach.

– Jakiś problem?

Odezwał się głos zza drzwi.

– Włosy nie chcą się rozczesać.

– Wyjdź. Przejdziemy się.

Ta propozycja była zagadkowa. Nie chciała nigdzie wychodzić, ale teraz nie miała już żadnego wyjścia. Dom nie należał do niej, więc musiała dostosować się do poleceń gospodarza. Wyszła. Zobaczyła jak przez chwilę jego wzrok zatrzymał się na jej nowym wizerunku.

– Ładnie wyglądasz.

Zdziwiła się, bo skomplementował jej zwyczajny strój.

– Idziemy?

Pokiwała głową. Wyszli na zewnątrz. Nie było jeszcze ciemno. Zbliżał się powolny zachód słońca.

-Dokąd idziemy? – zapytała.

– Zrobić coś z twoją twarzą i włosami.

– Masz na myśli stylistów?

Roześmiał się. To był dla niej znak, żeby zamilknąć.

Weszli do małego, różowego budynku. Przywitała ich kobieta, przed 30.

– W, czym mogę pomóc?

Sebastian wskazał na Vanessę, a ona jej się przyglądnęła.

– Proszę usiąść.

Chłopak zaprowadził ją na obrotowy fotel, a ona posłusznie usiadła. Fryzjerka dotknęła jej poplątanych włosów i przez chwilę się zamyśliła.

– Już wiem.

Sięgnęła po grzebień, odżywkę i nożyczki.

– A pana proszę o zajecie miejsca na kanapie – uśmiechnęła się do niego.

– Ała! – jęknęła, gdy kobieta chciała rozczesać jej włosy.

– Musiała pani wsadzić we włosy cukierki – zaśmiała się.

Vanessa skrzywiła się i zamknęła oczy.

– Proszę o cierpliwość. Postaram się zrobić porządek z pani fryzurą jak najszybciej.

Nożyczki zostały wprawione w ruch. Była modelka nie miała nawet siły na to wszystko patrzeć. Jej piękne, czarne włosy, lądowały po kolei na podłodze. Musiała wyglądać okropnie, bo fryzjerka patrzyła na nią ze współczuciem.

– Gotowe.

Po przeraźliwie długim czasie, jej włosy były bezpieczne. Wstała z fotela i otworzyła oczy. Przemiana, jaka się w niej dokonała była niesamowita. Pocieniowane, ciemne włosy, sięgały jej teraz do ramion. Były gładkie i miękkie w dotyku.

-Wow… – powiedziała do postaci w lustrze.

– Vanessa?

Odwróciła się. Z tyłu, za nią stał Sebastian. Uśmiechnęła się do niego. Przez chwilę w jej oczach pojawił się jakiś nowy blask. Trwało to tylko kilka sekund. Przez ten krótki czas wydała mu się czysta i promienna niczym słońce.

– To, które z państwa płaci?

Obydwoje odwrócili się w kierunku czarnego blatu, za którym stała fryzjerka. Popatrzyli po sobie. Nastała jakaś niezręczna cisza. Przerwał ją Sebastian, który wyciągnął z kieszeni szary portfel i podał kobiecie niebieski banknot. Następnie wyprowadził dziewczynę na zewnątrz.

– Dokąd idziemy? – zapytała.

– Zaraz się przekonasz.

Poprowadził ją do kolejnego budynku. Wnętrze było podobne. Były tu lustra, obrotowe fotele.

– Dzień dobry! W czym mogę państwu pomóc?

Przywitała ich uśmiechnięta blondynka.

– Ze mną wszystko w porządku, ale jej przydałaby się pomóc specjalistki – powiedział Sebastian, wskazując na Vanessę, stojącą obok niego.

– W takim razie zapraszam panią, do zajęcia miejsca przed lustrem.

Vanessa wykonała polecenie. Blondynka sięgnęła po zielony płyn i zaczęła zmazywać z niej zeschniętą tapetę.

– Powinna pani bardziej o siebie dbać.

– Muszę się z panią zgodzić.

Obydwie popatrzyły w stronę, siedzącego na kanapie Sebastiana, przeglądającego gazetę.

– Nie przeszkadzajcie sobie.

Makijażystka wróciła do swojej, przerwanej wcześniej pracy.

W tym miejscu też musieli spędzić trochę czasu, jednak rezultat był zadawalający. Nie wyglądała już jak kupa nieszczęścia, ale jak normalny i cywilizowany człowiek. Jej skóra nareszcie mogła odetchnąć.

– Wygląda całkiem dobrze – powiedział, podchodząc do niej Sebastian.

Dziwnie się czuła w tym nowym wcieleniu. Nagle rozmnożyła się na dwie zupełnie odmienne osoby. Makijaż był tak delikatny, że praktycznie niewidoczny.

– Proszę – chłopak zapłacił blondynce. – Do widzenia!

– Do widzenia! – rzuciła za nimi makijażystka.

****

– Myślę, że teraz wyglądasz o wiele lepiej niż wcześniej – powiedział Sebastian, gdy już prawie dochodzili do domu.

– Sama nie wiem.

Spojrzał na nią.

– Dziwnie się czuję.

Uśmiechnął się do niej.

– To minie.

Dalej szli już w milczeniu.

– Jesteśmy – otworzył przed nią drzwi, aby weszła, jako pierwsza do środka. – Jesteś głodna? – zapytał.

– Zjem kanapki – powiedziała, a on uśmiechnął się pod nosem.

– Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem. Mogę zrobić coś innego – zaproponował.

– Niech będą kanapki.

Przeszła obok niego i udała się do kuchni, gdzie zajęła swoje miejsce przy stole. Sebastian zajął się przygotowywaniem kolacji. Dzisiaj nie marudziła. Była tak głodna, że zjadła cały talerz, który przed nią postawił. Nie mógł się na nią napatrzeć. Wyglądała jak zgłodniałe wilcze, bo aż uszy jej się trzęsły.

– Może dokładki? – zapytał prowokacyjnie.

Spojrzała na niego ze złością, że doprowadził ją do tego stanu, w jakim się znalazła.

– Położę się.

Wyszła, zostawiając go samego. Tego dnia zbyt bardzo się przed nim upokorzyła. Nie chciała stracić jeszcze bardziej swojej godności. Poszperała w półce i tym razem wyciągnęła z niej szary podkoszulek i czerwone spodenki w serduszka. Poszła dumnie do łazienki i zamknęła za sobą drzwi. Gdy wyszła zamarła. Sebastian stał centralnie przed nią. Opierał się o drzwi wejściowe od kuchni.

– Widzę, że ubrania przypadły ci do gustu.

Chciała odpowiedzieć mu coś niemiłego, ale patrząc w jego oczy nie zobaczyła nawet cienia złośliwości.

– Zawsze mogło być gorzej – powiedziała, wzruszając ramionami.

Uśmiechnął się do niej smutno.

– Moja siostra kiedyś w nich chodziła.

– Musiało do niej dotrzeć, że nie są zbyt dobre – powiedziała, zgrywając obojętność, jednak napotkała w jego oczach na smutek.

Rozpoznała go. Coś go gryzło. Kobiecy zmysł nareszcie się u niej uaktywnił.

– Słodkich snów – powiedział i zniknął za rogiem ściany.

Vanessa jeszcze przez chwilę stała przed drzwiami łazienki, a następnie wróciła do sypialni. Jedno było pewne. Jej skamieniałe serce zaczynało bić.

(2) Komentarze

  1. I warto było mu zaufać… ? 🙂

  2. Po przerwie do tego wrócę. Nie chcę zdradzić zakończenia 😉 Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *