Kącik mola

#2. Jeszcze jeden świt

#2. Jeszcze jeden świt

Pożądanie, sława, pieniądze. W idealnym świecie czeka na ciebie wszystko. Wejdziesz raz i się nie oprzesz. Potem będziesz czekać z nadzieją na jeszcze jeden świt. Wtedy powiesz życiu pass.

Słońce już zachodziło. Dziewczyna wyszła z parku i skręciła w jedną z przecznic. Po prawej stronie stał piękny, duży dom z białego marmuru, z czarnym dachem. Do drzwi wejściowych wychodziło się po schodach, ponieważ znajdował się na lekkim wzniesieniu. Trawnik był idealnie skoszony, a kolorowe kwiaty posadzone po jednej i po drugiej stronie schodków. Zamknęła za sobą czarną bramę, a później otworzyła drzwi i weszła do domu. Znalazła się w dużym, przestronnym holu, gdzie znajdowały się wszystkie płaszcze, parasolki i wyjściowe buty. Ściągnęła z siebie zbędne ciuchy i weszła dalej. Było tu bardzo dużo miejsca. Po jednej stronie był luksusowy salon, z atłasową sofą i fotelami. Plazma była umiejscowiona na ścianie i wyglądała jak kinowy ekran, długi i szeroki na prawie całą jedną ścianę. Z kolei w innym miejscu było wielkie okno, udekorowane gustownymi, bordowymi zasłonami i białymi firankami. Była też lada, przykryta obrusem, wyglądającym na bardzo odświętny. Na podłodze leżał wielki, szary, frędzelkowaty dywan. Po drugiej strony tego piętra znajdowała się kuchnia z idealnym kucharskim sprzętem oraz wielka jadalnia z ogromnym stołem i drogimi krzesłami. Pod ścianą znajdowała się wieża, aby umilić sobie czas, podczas przyjęcia, a były one bardzo częste w tym domu. Codziennie nie dało się otrząsnąć od gości. Przybywali z różnych stron. Czasem zza granicy, a innym razem z Polski. To nie był żaden problem, ponieważ modelka posiadała na dodatek własnego tłumacza. Jej rodzice go zatrudnili, żeby język nie stanowił problemu, bo bez wyższego wykształcenia mogłyby się pojawiać schody. Wszyscy przyjeżdżali tutaj dla niej, żeby ją zobaczyć, może nawiązać współpracę. Fałszywość była w tym domu rodzinna. Taka sama córka jak i matka.

Była tu też łazienka z błyszczącą wanną, zbyt duża jak na tradycyjną. Gdy wyszedłeś na tył domu mogłeś skosztować gorącej kąpieli w dżakuzji.

– Dzień dobry, córeczko! – po schodach zeszła do niej kobieta przed trzydziestką.

Miała długie, złote włosy i tapetę na pół twarzy. Poruszała się dumnie, bo ciągle jeszcze była i czuła się młodo. Miała na sobie krótką, czarną miniówkę i czerwony top, który zakrywał biust i kończył się przed brzuchem, pozostawiając na wierzchu pępek. Wyglądała i zachowywała się jak nastolatka. Kobieta podeszła do niej i pocałowała ją w policzek, jak nie córkę, tylko równą sobie przyjaciółkę. Nie wyglądała na dojrzałą i odpowiedzialną matkę. Była bardzo młoda, gdy przez przypadek zaszła w ciążę. Miała dokładnie tyle lat, co Vanessa w tej chwili. Ona też nigdy nie ukończyła szkoły. Rzuciła ją, wzięła szybki ślub z chłopakiem, który zrobił jej dziecko i razem zamieszkali. Tak przyszła na świat Weronika, ich nieślubne dziecko. Później już kilka lat po ślubie, urodziła się Vanessa.

– Cześć, kochanie! – z sąsiedniego pokoju wyszedł jej na spotkanie ojciec.

On znacznie różnił się od matki. Miał naturę bardziej spokojną i starał się być człowiekiem odpowiedzialnym, jak przystało na dorosłego faceta. Był nieco starszy od żony. Już niewiele dzieliło go od trzydziestych piątych urodzin.

Tych dwoje – matka i ojciec, nigdy tak naprawdę się nie kochali. Wzięli ślub tylko, dlatego, żeby brukowce nie zniszczyły im kariery. Matka był jak wiadomo modelką, a jej mąż z kolei sławnym muzykiem. Jeszcze kilka lat temu grywał w rokowej kapeli i zbijał szmal za każdy swój występ. Teraz był już tak bogaty, że nie potrzebował swojej gitary. Obydwoje przesiadywali całymi dniami w domu, marnując czas na nic nie robienie. Kobieta stroiła się, malowała i potrafiła spędzić cały dzień, stojąc przed lustrem. Była pyszna i twierdziła, ze nie ma drugiej kobiety, która mogłaby ją przegonić w urodzie. Mężczyzna rzępolił coś na swojej gitarze i wył do osobistego mikrofonu. Był zakochany w sobie tak, ze popadł w narcyzm, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Cała rodzina była natomiast ateistami. Rodzice w nic nie wierzyli, więc nie było nikogo, kto przekazałby Vanessie jakąkolwiek prawdę. Jedynie babcia po zakończeniu swojej kariery zrozumiała, że na świecie istnieje coś jeszcze, poza pieniędzmi. Jej córka wzięła ją wtedy za wariatkę i wyrzekła się jej tak samo jak Weroniki. Twierdziła, że oszalała, dlatego nikt nie chciał jej słuchać.

Ojciec mrugnął do córki, stojącej w holu porozumiewawczo okiem. Potrafił być czuły, w przeciwieństwie do matki, ale Vanessa nigdy mu na to nie pozwalała. Nie lubiła być traktowana jak dziecko.

To nie była normalna rodzina, ponieważ miłość nie była tu obecna. Panował tylko chłód i egoizm.

– Dzień dobry! – odpowiedziała im córka.

– Jak ci minął dzień córeczko? – zapytał ojciec, a córka krzywo na niego popatrzyła.

Nie lubiła jego czułych słówek.

– Jestem zmęczona. Idę odpocząć – powiedziała i kiwnęła im porozumiewawczo głową, na znak, że odchodzi.

Wyszła schodami na górę. Na drugim piętrze znajdowały się sypialnie. Były duże jak sala do tańca. Modelka otworzyła drzwi do swojego pokoju. Był bogaty, jak cała reszta wystroju tego domu i on sam. Było tu duże, podwójne łóżko, szafa wielkości jednej ściany, kącik kosmetyczny i duże okno, podobne do tego z salonu, tylko z fioletowymi zasłonami.

Vanessa udała się do łazienki, mieszczącej się obok jej pokoju, zdjęła ubrania i weszła do wanny, odkręcając złoty kurek. Położyła się, zamknęła oczy i przystąpiła do celebrowania chwili jaką jest kąpiel. Woda spływała na jej ciało, napełniając wannę. Z wsypanych wcześniej granulek, zaczynała robić się piana. Po popołudniowej toalecie wróciła do pokoju, ubrana w długą, przewiewną koszulę. Położyła się do łóżka i zasnęła.

Następnego dnia, obudził ją dźwięk nastawionego na odpowiednią godzinę, budzika. Właśnie rozpoczynał się nowy dzień w świecie przepełnionym luksusem. Vanessa zdjęła czarną opaskę z twarzy, przetarła oczy, wstała i przystąpiła do porannej toalety. Zajmowało jej to dużo czasu. Gwiazda zanim zrobi swój szałowy makijaż musi spędzić przed lustrem wiele godzin. Gdy była już gotowa wyszła z domu w ubraniach z nowej kolekcji tego sezonu. Wsiadła do samochodu swojego nieudolnego szofera i odjechali w stronę studia. Tam roiło się już od pracowników. Na wiadomość, że przyszła Vanessa, zrobiło się wielkie zamieszanie.

– Maciek! Zapakuj rzeczy naszej modelki do samolotu – zwracał się agent do swojego współpracownika. – To Mediolan, nie Europa! Pospieszcie się! Za 5 minut wyruszamy – agent biegał tam i z powrotem.

Gdy tylko zauważył zbliżająca się do niego Vanessę, doprowadził się na moment do ładu.

– Dzień dobry, Panienko! – ukłonił się jej, a ona przeszła obok niego w stronę drugiego wyjścia z budynku. Tam już czekał na nią jej własny odrzutowiec.

– Uprzejmie zapraszamy na pokład – powiedział pilot, otwierając przed nią drzwi.

Vanessa nawet na niego nie spojrzała. Weszła po schodach do samolotu i usiadła na swoim stałym miejscu. Tam już czekały na nią stylistki. Po chwili samochód ruszył. Vanessa była przebierana w najnowsze i najdroższe kreacje, czesana i malowana na nowo, jeszcze raz. Po dotarciu na lotnisko już wszyscy czekali. Wyszła z samolotu, a tłum krzyczących ludzi, zrobił jej przejście przez środek. Dotarła na wybieg. Nadchodziła jej kolej. Wyszła tam i błyszczała jaśniej niż wszystkie inne. Modelki, patrząc na nią pałały zazdrością i nienawiścią. Znała każdą z nich. Były jej przyjaciółkami w świecie biznesu. Na spotkaniach plotkowały i do siebie świergotały, ale poza nimi jedna na drugą patrzyła z niechęcią.

– Byłaś niesamowita, kwiatuszku! – powiedział agent, po zakończonym występie.

Vanessa posłała mu porozumiewawcze spojrzenie.

– Panie wybaczy to najście. Mike Morgan.

Vanessa odwróciła się, a razem z nią jej ekipa. Patrzyła na młodego mężczyznę, ubranego
w elegancki, czarny garnitur. Był blondynem. Nigdy wcześniej go nie spotkała, ale w jej oczach zatańczyła iskierka pożądania. Był zmysłowy, z wyczuciem stylu.

– Jestem producentem filmowym – wyciągnął do niej rękę, a ona ją uścisnęła.

– Miło mi – delikatnie dygnęła. – Co pana do mnie sprowadza, panie Morgan? – zapytała niewinnie, ale widziała jak napręża się jego ciało.

– Chciałbym, żeby uczyniła mi pani ten zaszczyt i wystąpiła, jako ozdoba mojego, nowego filmu.

Vanessa figlarnie bawiła się włosami i zamrugała rzęsami. W oczach producenta zatańczyły iskry.

– Może opowie mi pan coś o swoim filmie? – zapytała, nie przestając go kokietować.

– Da mi się pani zaprosić na filiżankę kawy? – zapytał z trudem, pohamowując swoje żądze.

– Chodźmy – powiedziała, wyprzedzając go. – Pan Morgan mnie odwiezie – zwróciła się do swojego agenta. – Prawda panie, Morgan? – spojrzała na niego figlarnie. – Ma pan odrzutowiec, prawda? – zawinęła sobie kosmyk włosów wokół palców.

– Oczywiście – ukłonił się nisko.

Podobał jej się sposób, w jaki na niego działała. Był posłuszny jak piesek. Czuła, że już zwyciężyła.

Zabrał ją do najlepszej kawiarni w Mediolanie. Zamówili wyśmienitą kawę z bita śmietaną,
a on za wszystko zapłacił. Patrzyła jak producent pilnuje jej każdego ruchu, dogłębnie oczarowany.

-Więc, co to za film, panie Morgan? – zapytała.

– Musical. Wystąpią w nim najznakomitsi aktorzy, pierwszej klasy, a pani posłuży, jako moja wybuchowa atrakcja – uśmiechnął się, próbując ją uwieść.

– Wybuchowa atrakcja, panie Morgan? – powtórzyła, podkreślając dźwięcznie każde słowo.

– We własnej osobie – zagapił się na nią, a ona zdążyła już obmyślić swój dalszy ruch.

Po wypiciu kawy niespodziewanie wstała od stołu i skierowała się do wyjścia. Nie powiedziała ani słowa do producenta, patrzącego za nią w oszołomieniu. Zaintrygowała go. Jeszcze żadna kobieta go tak nie potraktowała. Wybiegł za nią z kawiarni i ją dogonił. Patrzył na nią, ale ona nawet na niego nie spojrzała.

– Czy powiedziałem coś nie tak, szanowna pani?

Vanessa milczała. Odliczała w myślach czas, w którym jeszcze pozostawi go w stanie niepewności.

– Proszę pani? – zasłonił jej drogę. – Vanesso?

Jej oczy się zaogniły. Tylko na to czekała. Chciała doprowadzić go do szału. Doprowadzić go do stanu rozpaczy, zanim zrobi swój następny ruch. Złapała go. Sam wpadł w jej sidła, a teraz miała sprawić, żeby nie udało mu się z nich wyjść. Jej wzrok był zimny i pusty. Biła od niej duma. Nie cierpiała mężczyzn, ale ten był inny. Zafascynował ją.

– Może gdzieś… – zawiesił się.

– Cii… – położyła mu palec na ustach. – Chodź… – wzięła go za rękę i pociągnęła za sobą.

Nie opierał się. Dał jej się prowadzić. Wiedziała, że poszedłby za nią wszędzie. Właśnie zdobyła swoją pierwszą zdobycz.

Weszli do luksusowego hotelu, gdzie przywitała ich młoda recepcjonistka.

-W, czym mogę państwu służyć? – popatrzyła na nich, uśmiechając się życzliwie.

Vanessa wyciągnęła swój dowód i pokazała go jej. Ta uśmiechnęła się jeszcze bardziej. Zrozumiała, z kim ma do czynienia.

Bardzo nam miło, ponownie panią gościć. Proszę za mną – poprowadziła ich po schodach do luksusowego apartamentu.

– Życzę miłego pobytu – odeszła.

Było tu dosłownie wszystko. Pozłacane meble, wykonane z drogich materiałów. Stolik przystrojony kwiatami w wazonie.

– Rozgość się – rzuciła w stronę producenta i zniknęła za drzwiami łazienki. Spojrzała w lustro. Niczego jej nie brakowało. Czuła się piękna. Widziała w sobie bóstwo, któremu nikt nie mógłby się oprzeć. Dlatego nawet mężczyzna w sąsiednim pomieszczeniu nie mógł się uwolnić spod jej wpływu. Zdjęła ubrania, zostawiając tylko czarną, koronkową bieliznę. Pogładziła swoje czarne włosy, uśmiechnęła się do siebie i otworzyła drzwi. Poszła powolnym, atrakcyjnym krokiem do sypialni. Zatrzymała się w drzwiach, które niby to niechcący popchnęła do przodu. Cicho zaskrzypiały.

– Dobry wieczór, panie Morgan – powiedziała słodkim głosem.

Mężczyzna już czekał na nią w łóżku. Teraz patrzył na nią całkowicie urzeczony.

– Nie zimno panu? – zapytała niewinnie.

Mężczyzna był rozebrany do pasa.

– Chodź… – rozkazał.

Ona uśmiechnęła się do siebie znowu pod nosem.

– Ogrzeje pana, panie Morgan – powiedziała ciągle jeszcze go zwodząc.

Jednak nie trwało to już długo, bo wystarczył jej tylko jeden, jego rozkaz, żeby wykonać następny ruch. Gdy usiadła obok niego na łóżku, pocałował ją. Jęknęła. Nie protestowała. Wiedziała, co ma robić. Masowała jego plecy. Przesuwała palcami po jego ciele. Jego ciało było całe napięte, a ona głośno oddychała. Udało się. Właśnie dopięła swego. Uczyniła go swoją własnością.

Kochali się całą noc. Następnego dnia, po przebudzeniu, zapakował jej rzeczy na swój odrzutowiec. Zgodnie z planem, dolecieli z powrotem do Europy, gdzie w jednym z miasteczek wysiedli na lotnisku. Na miejscu czekał już jej szofer. Pożegnała go namiętnym pocałunkiem.

– Vanesso? – zawołał do niej, bo od wczoraj miał prawo się tak do niej zwracać.

– Tak, panie Morgan?

– Za kilka tygodni będę mógł znowu tutaj wrócić.

– Będę czekać – powiedziała, oczarowując go.

Odleciał. Vanessa powróciła do studia. Tam nikt nawet nie zapytał, dlaczego się spóźniła. Nie mieli prawa jej o to pytać. Nawet trochę się jej bali. Czuli wobec niej respekt. Była gwiazdą i miała prawo robić to, na co tylko miała ochotę.

Po kilku tygodniach wrócił jej Morgan, na kilka miesięcy. Znowu udali się do hotelu i to zrobili. Za każdym razem z zabezpieczeniem. Później odleciał i po jakimś czasie znowu wrócił. To stało się już codziennością. Wracał i odlatywał, i na odwrót. Wiadomości się szybko rozeszły. Gazety pisały o ich romansie. Ludzie spotykali ich na ulicach i cicho coś szeptali. Byli widocznie wszędzie razem. Bywali na spotkaniach towarzyskich, przyjęciach. Obracali się wspólnie w sławnych kręgach. On był najlepszym producentem filmowym. Ludzie krzyczeli na jego widok. Sława była tym, co ich połączyło. Do tego byli obrzydliwie bogaci i puści. Rodzice Vanessy patrzyli na ten związek z uznaniem. Byli dumni z córki, która znalazła sobie idealnego kandydata, równego sobie. To była zwykła, przeciętna para. Brakowało im do takiej bardzo dużo.

Wzajemnie się wymieniali i po jej uroczystościach, przychodziła pora, żeby spędzić czas w towarzystwie jego kręgów. Ich wspólny grafik był wypełniony po brzegi………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….

Lecz z wysoka często można spaść na samo dno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *